Moje najwcześniejsze wspomnienia wiążą się nie
z zabawą, ale z książkami. Pamiętam, kiedy biegliśmy z tatą w drodze z
przedszkola, bo w domu czekała książka o Florentynce, która nie umiała mówić „tak”
z serii „Poczytaj mi mamo”. Przeczytałam wszystko, co tylko można było kupić w
kiosku i księgarni „na Lipowej”, nie tylko z tej serii. Pierwsza prawdziwa
książka była jednocześnie nagrodą za dobre wyniki w pierwszej klasie. To „Klechdy
sezamowe” Leśmiana, zaczytany przeze mnie egzemplarz, obecnie bez okładek.
Nagroda po drugiej klasie „Momo” Michaela Ende zapoczątkowała listę „Książki,
które odmieniły moje życie”. Na tę listę trafiły po latach książki Marqueza,
szczególnie „Nie ma kto pisać do pułkownika”, „Jesień patriarchy” oraz „Sto lat
samotności”. Wcześniej jednak przeczytałam wszystko co napisała Krystyna
Siesicka, Małgorzata Musierowicz, Aleksander Minkowski oraz Hanna Ożogowska.
Panią Ożogowską, starszą i schorowaną spotkałam po latach w szpitalu. Zanim
odeszła, zdążyłam jej powiedzieć, że „Tajemnicę zielonej pieczęci” zabrałabym
ze sobą na bezludną wyspę, gdybym mogła zabrać tylko jedną, jedyną książkę.
Panie Siesicka i Musierowicz stały się obecnie moimi koleżankami „po fachu”.
Dumą napawa mnie fakt, że wydajemy w tym samym wydawnictwie książki dla dzieci.
Nawet nie marzyłam o takim zbiegu okoliczności czytając „Opium w rosole”, czy
„Moja droga Aleksandro”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz