Książka jest dla mnie podróżą w nieznane. Wciąga w swoje zakamarki
krętych uliczek, tajemnicze litery składane w piękne słowa. Czasem rzuca na
kolana jak widok podczas wędrówki na obcym terenie. Czasem wzrusza, jak właśnie
napotkany przechodzień. Czasem jest mi obojętna i ... pozostając taką, odrzuca
od dalszego zdobywania. Podobnie jak ze wspinaczką w górach: im wyżej tym
bardziej przyciąga, szczyt mówi do Ciebie: uda się Tobie. Tak i książka na
swych ostatnich kartach woła: czytaj, chłoń, dowiedz się... Po czym znika. Dla
mnie: pozornie. Zostaje w myślach. Wspomnieniach. I czasem szepce wróć do mnie.
odkrywanie książki na nowo jest możliwe, bo to my się zmieniamy, a nie książka, dojrzewamy, nabywamy doświadczeń, starzejemy się, książka i treść tam zawarte się przecież nie zmienia, zmienia się czytelnik i jego perspektywa, twierdzenie, ze się odkryło coś w książce nowego jest więc mówieniem o sobie samym, że się coś spostrzegło u siebie.
To szeptanie czasem jest bardzo głośne. Tak głośne, że trzeba wrócić i odkryć książkę na nowo.
OdpowiedzUsuńodkrywanie książki na nowo jest możliwe, bo to my się zmieniamy, a nie książka, dojrzewamy, nabywamy doświadczeń, starzejemy się, książka i treść tam zawarte się przecież nie zmienia, zmienia się czytelnik i jego perspektywa, twierdzenie, ze się odkryło coś w książce nowego jest więc mówieniem o sobie samym, że się coś spostrzegło u siebie.
OdpowiedzUsuńKasia